środa, 30 marca 2016

BIKINI! - czyli nowy program Ewy Chodakowskiej

Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką najnowszego programu Ewy Chodakowskiej. Bikini, bo o tym programie mowa, trafiło w moje ręce dzięki mojemu ukochanemu, który postanowił sprawić mi taki prezent z okazji dnia kobiet. Trening zdążyłam już kilkakrotnie przetestować więc mogę się teraz na jego temat troszkę wypowiedzieć.

Jestem na etapie powrotu do ćwiczeń po bardzo długiej przerwie, więc okres aklimatyzacji nadal trwa. I przyznam szczerze nie idzie łatwo. Fakt, że dostałam płytę w prezencie motywuje mnie jednak, żeby trening wykonać.



Może na wstępie powiem jak program jest zbudowany. Składa się on z dwóch części, a każda z nich z 30 ćwiczeń rozliczanych na czas. Między ćwiczeniami jest 10 sekund przerwy. Dodatkowo każde ćwiczenie pokazane jest na dwa sposoby - dla początkujących oraz dla zaawansowanych. Druga część treningu to po prostu powtórzenie pierwszej.

Ćwiczenia wykonujemy na macie oraz na stojąco. Praktycznie non stop przenosimy się góra - dół. Większość ćwiczeń przy parkiecie wykonywana jest w podporze przodem, a w pozycji stojącej dominują przysiady i podskoki. I o ile wersja podstawowa jest czasem banalnie prosta, to ćwiczenia dla zaawansowanych wymagają ogromnej koordynacji ruchowej.  Oczywiście nie wszystkie, ale większość.

Ja na początku podchodziłam do programu z rezerwą. Skoro 20 minut jest dla początkujących to po co mam robić więcej, przecież na pewno nie dam rady.. No i byłam w błędzie! Bo druga część, mimo że ze zmęczeniem, idzie dużo lepiej! W człowieka wstępuje jakby nowa energia, która nie pozwala mu się poddać. Już w pierwszej połowie Ewka jest świetnym motywatorem, a w kolejnej przechodzi samą siebie! Z uśmiechem na twarzy daje z siebie ostatnie powtórzenia, ale się nie poddaję.

Trening polecam szczególnie osobą, które mają problem z włączeniem do treningów cardio. Ten trening nie zabija tak jak killer podskakiwaniem w kółko, a można dostać niezłej zadyszki i fajnie popracować nad kondycją, spalając zbędne centymetry. Jest zdecydowanie przyjemniejszy!

Tempo z jakim ostatnio Ewa wydaje nowe programy jest zadziwiające. Nigdy chyba nie przestanę podziwiać tej kobiety, za to co robi i jak dużo dobrego od siebie daje. A co najważniejsze jest normalną osobą, która nie popada w samozachwyt! Oby tak dalej!

Dajcie znać czy wy macie już ten program i co o nim sądzicie!

Trzymajcie się ciepło!

poniedziałek, 28 marca 2016

Muzyczni ulubieńcy - marzec 2016!

Kolejny miesiąc już prawie za nami, czas zasuwa jakby z przyspieszeniem.. Nawet nie wiem kiedy to zleciało i na czym. Ulubionych piosenek jednak zdążyło się trochę nazbierać. I po raz kolejny chciała bym się nimi z wami podzielić! Wybieram te ,które wpadały w ucho i nie chciały wyjść z głowy. 



1. Zdecydowanie hitem w tym miesiącu jest piosenka Twenty one pilots - Stressed Out. Wpadła mi w ucho do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęła mnie męczyć! Jest świetna, posłuchajcie koniecznie!


2. Kolejny cudowny utwór to "7 years" w wykonaniu Lucasa Grahama. Piosenka jak dla mnie bardzo relaksująca, zwłaszcza podczas jazdy samochodem. Ma też coś w sobie, co sprawia, że z łatwością wpada w ucho. Na pewno już ją słyszeliście!


3. Tym razem polski wykonawca i to w zupełnie innym stylu niż do tej pory. W tym kawałku najważniejszy jest dla mnie refren. Podnosił mnie w tym miesiącu na duchu i nie pozwalał się poddawać. Popek x Matheo - Wodospady,


4. Ostatnia piosenka, która chyba najmniej z wybranych czterech zawładnęła moim sercem to Trevor Jackson i "Rock with me". Równie fajna, ale jakoś nie "chodziła" za mną :) Niemniej jednak lubię takie rytmy. 


To chyba już wszyscy ulubieńcy muzyczni marca. Ciężko wybrać z wielu fajnych utworów te najbardziej lubiane, dlatego też nie ma ich tu za wiele. 

Dajcie znać czy też znacie i lubicie te kawałki? :)

Ps. Jak mijają święta? Wszyscy wypoczęci i pojedzeni? 

Trzymajcie się ciepło!

piątek, 25 marca 2016

Cytrynowe muffinki do koszyczka!

Od kilku lat w moim domu na Wielkanoc nie pieczemy tradycyjnych bab i nie kupujemy tych słodkich drożdżowych babeczek z lukrem i posypką do koszyczka. Odkąd zaczęłam piec muffinki, to właśnie ja jestem odpowiedzialna za te małe słodkości do święconki. Te babeczki niczym się nie wyróżniają, nie kojarzą się ze świętami, ale przynajmniej są świeże i smaczne na następny dzień.

Wiem, że przepis pojawia się późno, ale może uda wam się go jeszcze wykorzystać, jeśli nie macie pomysłu, lub może przetestujecie go innym razem!? Bo z pewnością babeczki zasmakują o każdej porze roku:)

Muffinki cytrynowe z dżemem porzeczkowym: 
Składniki:
2 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1/2 szklanki mleka
3 kopiate łyżki jogurtu greckiego (może być naturalny)
1/4 szklanki oleju
1 jajko
skórka starta z jednej cytryny
sok z połowy cytryny
dżem z czarnej porzeczki

W jednej misce mieszamy dokładnie wszystkie suche składniki. W drugiej łączymy składniki mokre i przelewamy je do pierwszej miski. Wszystko mieszamy w miarę dokładnie. Na koniec dodajemy skórkę z cytryny oraz sok i ponownie mieszamy. Foremkę do muffinek wykładamy papilotkami. Nakładamy po łyżce ciasta, następnie na środek niewielką łyżeczkę dżemu i przykrywamy kolejną warstwą ciasta. W babeczkach robimy kilka kółek najlepiej patyczkiem do szaszłyków. Pieczemy w 180 st. około 15- 20 minut, aż się zarumienią. Wystudzone babeczki wyjmujemy z formy i sypiemy cukrem pudrem.





Mam nadzieję, że przypadną wam do gustu:) 

Chciała bym Wam życzyć wesołych świąt, spędzonych w rodzinnym gronie, w dobrej atmosferze, z uśmiechem na twarzy! Odpocznijcie, napełnijcie się pozytywną energią, żeby iść do przodu:) Niech wasze żołądki wytrzymają te świąteczne obżarstwa i oby jak najmniej wyrzutów sumienia im towarzyszyło! 


Trzymajcie się ciepło!

środa, 23 marca 2016

Co dobrego na śniadanie?

W moim przypadku śniadanie to najbardziej urozmaicone posiłki. Najbardziej je lubię, najwięcej czasu im poświęcam. Nie wiem jak kiedyś mogłam funkcjonować bez porządnego śniadania! Na szczęście już dawno temu zmieniłam ten nie dobry nawyk. Pamiętajmy, że śniadanie to podstawa. I choć powtarza się to na okrągło, to wiele osób nie przywiązuje do tego wagi. A to w końcu z tego posiłku czerpiemy energię na cały dzień!

Często mamy problem, co dobrego można zjeść na śniadanie niż standardowe płatki z mlekiem czy kromka z dżemem. I mnie często ten problem spotyka, przede wszystkim dlatego, że nie zawsze dysponuję na tyle czasem by codziennie robić "wypaśne" i czasochłonne śniadanka.

W dzisiejszym poście chciałam wam zaprezentować kilka propozycji, które gościły na moim porannym stole w ostatnich kilku dniach. Mam nadzieję, że wam się spodobają.

1.  Kanapki z serem żółtym, jajkiem, pomidorem i sałatą. Zielona herbatka.


 2. Obwarzanek krakowski zapiekany z szynką, serem, zieloną cebulką i ketchupem. Zielona herbatka.




3. Tosty francuskie z cynamonem i sosem truskawkowym.


4. Omlet kakaowy z mąki razowej z jogurtem malinowym i wiórkami kokosowymi. Kawa z mlekiem. 

5. Mugcake z mikrofali z serkiem wiejskim i truskawką. Kawa

Dajcie znać czy wy lubicie śniadania i co najchętniej przygotowujecie na ten posiłek:)

Trzymajcie się ciepło!

piątek, 18 marca 2016

Szczęście przyciąga!

Bez problemu można zauważyć, że szczęśliwi ludzie otaczają się gronem wielu innych osób. Czemu tak to działa, w sumie nie wiem. Może po prostu każdy ma nadzieję zarazić się ich optymizmem, nauczyć jak być szczęśliwym, czy po prostu z takimi osobami lepiej spędza się czas. 

I tak sobie myślałam, czy ja jestem w stanie zgromadzić w okół siebie dużą liczbę osób, głównie chodziło mi o Was - czytelników. Znalezienie odpowiedzi nie było problemem. Dobrze wiem, że na razie nie.. Bo czy ja jestem szczęśliwą osobą? Szczerzę mówię, że nie, nie jestem. A jak pisać ciekawe posty, angażować się w coś, poświęcać na coś czas, skoro się w coś nie wierzy, skoro się nie ma pozytywnej energii, którą można przekazać. Tak jak pisałam na początku, to szczęśliwi ludzie przyciągają innych, i nie robię sobie złudzeń, że ludzie będą tu wracać, jeśli nie dostaną pozytywnej energii. Może dlatego jak na razie ten blog stoi w miejscu..



Ale tym samym chciałam wam coś przekazać. Owszem nie jestem szczęśliwą osobą, ale pewnie tak jak większość osób, które szukają tej pozytywnej energii, jestem na drodze aby je znaleźć. Chcę się nauczyć być szczęśliwa, chcę coś zmienić w moim życiu, sposobie myślenia i działania. Podejmuję tą walkę, która nie jest dla mnie łatwa. I chcę się tym z Wami dzielić. Być może będziecie świadkami mojej przemiany, moich upadków i wzlotów. Może uda mi się również kogoś z Was namówić do walki o siebie?! Taką mam nadzieję. 
Co prawda nie będę wnikać w każdą prywatną sferę, posty będą raczej ogólne, pozwalające wyciągnąć jakieś wnioski. Oby też były one głównie pozytywne. Mam nadzieję tylko, że będziemy mogli liczyć na siebie nawzajem :)

Na wszystko potrzeba czasu, i ja sobie go właśnie daję. 

Trzymajcie się ciepło!

Ps. Zapraszam na moje konto na instagrami @kocerbkaa. Tam jak na razie jest mnie trochę więcej :)
 

wtorek, 15 marca 2016

Okulary vs Soczewki

W dzisiejszych czasach okularników przybywa coraz więcej. Ciągła praca przed komputerem, zarówno dzieci jak i dorośli skupiający wzrok na tabletach, smartfonach, Skutkiem tego jest nabywanie lub pogłębianie posiadanej już wady. W takich żyjemy czasach i raczej coraz mniejszy wpływ na to mamy. Wiele osób zastanawia się czy lepiej wybrać okulary czy soczewki. I podejrzewam, że ile osób tyle opinii. Ja dzisiaj postaram podzielić się z wami moim doświadczeniem, ponieważ ze wzrokiem mam problemy już od dłuższego czasu.

Pierwsze okulary miałam już w gimnazjum. Na początku bolała mnie od nich głowa, ale przede wszystkim nie podobały mi się. Miałam raczej średnie prawo wyboru, czy może po prostu sugerowałam się tym co radzili rodzice( co z reguły nie wychodzi na dobre, jeśli chodzi o kwestię ubrań itp.). Efekt był taki, że okularów nie nosiłam, przez co po pewnym czasie wada pogłębiła się na tyle że musiałam zacząć nosić je na co dzień. 

Po upływie kilku lat mogę stwierdzić, że jestem zwolennikiem właśnie okularów. Wszystko ma swoje plusy i minusy, jednak całościowo okulary zwyciężają.




Okulary to inwestycja na dłuższy czas. Pamiętajmy, że chodzimy w nich na co dzień, są naszym stałym dodatkiem, bo z reguły rzadko się zdarza, żeby ktoś miał po kilka par. Z tego powodu zwróćmy szczególną uwagę na ich wygląd, czy do nas pasują i czy dobrze się w nich czujemy. Warto również spytać o radę pracowników salonu. Znają się na tym i wiedzą jakie oprawki pasują do danego typu twarzy. 
W okulary warto również zainwestować. Nie radzę wyboru oprawek z najniższej półki. Przymierzałam i takie, i przyznam szczerze, że miałam wrażenie, że za chwilę się rozpadną. 

Okulary to z jednej strony wygoda, bo możemy ściągnąć je w każdej chwili. Jednak jeśli chodzi o tą kwestię, to wygrywają soczewki.    O ile przy mojej wadzie, jestem w stanie sobie jakoś poradzić, to przy większych kłopotach ze wzrokiem może to być naprawdę trudne. Przede wszystkim chodzi o sport. Do jazdy na nartach, rowerze czy rolach lepiej sprawdzą się soczewki, tak samo jak do gry w siatkówkę, koszykówkę czy jakąkolwiek inną grę. Okulary można wtedy łatwo zniszczyć, a to już większy problem. 

Podobnie jest jeśli chodzi o okulary przeciwsłoneczne. Latem normalne szkła to przekleństwo. Skupiają one promienie słoneczne, co wcale nie jest zdrowe. Jedyną opcją zostaje wprawienie specjalnych szkieł z korektą i dodatkowe z filtrem UV, co nie jest najtańszym rozwiązaniem. I tutaj ponownie wygrywają soczewki, całkowicie rozwiązują problem.

Patrząc jak na razie to aż dziwne, że można się jeszcze zastanawiać, w końcu zalety soczewek przeważają. Dla mnie jednak nie to było głównym bodźcem do podjęcia decyzji o noszeniu okularów.

W moim przypadku soczewki okazały się bardzo nie przyjemne w noszeniu. Szybko wysuszały spojówkę, podrażniały oko i prowadziły do bólu głowy. Nie pomagały zbytnio żadne krople, a nawet soczewki ze specjalnie dobranymi wymiarami. Jest to podstawowy argument, który właściwie przekreśla soczewki.

Z okularami raczej większość osób nie ma problemów, jeśli chodzi o soczewki, nie dowiesz się jeśli sam nie spróbujesz. Dla jednych to zbawienie, dla innych przekleństwo. 

Wspomnę jeszcze, że na początku i tak będziecie musieli kupić okulary. Jest to niezbędne, ponieważ soczewek nie powinno się nosić non stop. Są również sytuacje, w których soczewek po prostu nie będzie opłacać się zakładać,

Mnie mimo to ciągle kusi aby ponownie spróbować zaprzyjaźnić się z soczewkami. Jest tak chyba ze względu na nadchodzącą wiosnę i słoneczko.

Dajcie znać jakie jest wasze zdanie i czy sami nosicie okulary czy raczej soczewki?!

Trzymajcie się ciepło!

sobota, 5 marca 2016

Placuszki jaglane z jabłkiem i cynamonem.

Śniadania to chyba mój ulubiony posiłek (nie licząc deseru :D), najprostsze, najszybsze i najsmaczniejsze. I wbrew pozorom możliwości na ich urozmaicenie jest wiele. Oczywiście nie raz zdarza mi się zjeść zwykłe kanapki, ale kiedy moje śniadanie jest pożywne i powiedzmy wyjątkowe, to dzień od razu staje się lepszy!

Dziś przychodzę do was z prostym i szybkim przepisem (bo chyba każdy lubi takie najbardziej) na placuszki idealne na pierwsze i drugie śniadanie, a na upartego nadadzą się także na obiad.



Składniki:

- słodkie jabłko
- 2 łyżki płatków jaglanych
- kopiata łyżka mąki razowej
- jajko
- garstka płatków migdałowych
- cynamon
- pół łyżeczki kakao

Cukru zero :)

Jeśli chodzi o sposób wykonania to nic skomplikowanego jak przy większości placuszków.
Jabłko należy zetrzeć na tarce, na dużych oczkach, ponieważ jeśli będzie w kawałkach placuszki mogą się rozwalać. Ciasto może nie do końca obkleić większe cząstki jabłka,  a dodatkowo starty owoc sprawi, że nie potrzebujemy mleka. Później dodajemy wszystkie składniki i mieszamy do ich połączenia. Placuszki smażymy na niewielkiej ilości tłuszczu z obu stron.

Dzięki płatkom jaglanym i migdałowym placuszki są chrupiące i to mnie chyba w nich najbardziej urzekło! Smakują zupełnie inaczej niż takie gładziutkie pancakes.





Na pewno będę próbować jeszcze pozmieniać przepis i go urozmaicić. I zapewne podzielę się efektami z wami :)

Życzę wam udanego weekendu i samych pozytywnych wrażeń! Dajcie znać czy lubicie płatki jaglane i czy też robicie z nich placuszki!

Trzymajcie się ciepło!

wtorek, 1 marca 2016

Marcowe inspiracje!

Marzec nadszedł szybciej niż się tego spodziewałam. I co prawda nie z najlepszą energią w niego wchodzę, ale moim celem jest zakończyć go ze zdwojoną siłą. Nadchodzi wiosna, co prawda za oknami tego nie widać chyba w całej Polsce, ale jest nadzieja, że gdzieś niebawem wyjrzy słoneczko i w końcu zrobi się przyjemnie. Myślę, że nie ma lepszego pomysłu jak z początkiem miesiąca poszukać inspiracji, postawić cele, obrać jakiś kurs. Ja nad moimi muszę jeszcze pomyśleć, sprecyzować, tak, żeby cele były możliwe do wykonania.

A teraz zainspiruj się i Ty! :










Jedno jest pewne. Cel na najbliższe dni to odczarować pogodę! Może jak wszyscy będziemy próbować to w końcu się uda! :) Mam nadzieję! 

Wykorzystajmy ten miesiąc w pełni!

Trzymajcie się ciepło!